Romul.pl

Biuro Podróży Poznań

 

Lubisz mój blog? Podobał Ci się ten wpis?
Odsłuchaj więc proszę i dodaj do playlisty tę muzykę:

Muchos_Cojones_-_Olśnienie.png

Hong Kong - symfonia świateł i smaki Azji

Pierwsze smakowanie Azji

Hong Kong 602aiai

Panorama Hong Kongu


Pierwsze wrażenie – zimne, celujące, przeszywające oczy straży granicznej na lotnisku. Pomyślałam: - Boże, po co ja tu przyjechałam. Tu taka komuna, takie nieprzyjazne powietrze. Co ja tu robię? Kolejka do odprawy paszportowej tak nerwowo poganiana przez chińską obsługę, że trudno było się nie poddać temu nastrojowi niepokoju.

Pół świata przeleciałam, żeby sobie przypominać jak było kiedyś u nas? Bez sensu.. i czemu tu ludzie tak chętnie przyjeżdżają?

Takie było moje pierwsze wrażenie po przylocie, jeszcze na lotnisku. Gdzie kolejka do odprawy paszportowej była dziwnie nerwowa i dziwnie jakoś tak długa i przeganiana z miejsca na miejsce.

Potem po odprawie paszportowej podeszło do mnie troje przedstawicieli chińskiego narodu z czego dwóch umundurowanych mężczyzn i jedna kobieta w stroju cywilnym.

- Witam, czy mówi pani w języku tureckim? - zapytała ona.

Moja mina chyba mówiła sama za siebie, ale odpowiedziałam, że zupełnie nie.

Do tego dołożyła standardowe pytanie, w jakim celu przyjechałam i pozwolili mi odejść. Tyle, że nie widziałam żeby zaczepiali też innych wychodzących razem ze mną. Poczułam się nieswojo.

Potem chwila zastanowienia się i wejście na już normalna hale przylotów – dodam, że ogromną i zrobiło się przyjemniej i jakoś tak „europejsko" w sercu Azji :)

Tu już odetchnęłam i postanowiłam się tylko zachwycać i jak najwięcej chłonąć wrażeń z tego jakże egzotycznego dla mnie miejsca.

Hong Kong 021aiHong Kong 022ii

Hong Kong 037ii

Kolejne wrażenie podczas przejścia z lotniska i przejazdu do hotelu metrem i kolejką – oni wszyscy mają iPhony. Każdy! Każdy ma i się nim zajmuje, gdzie tylko może. Zaraz po wejściu do wagonu metra wyjmuje z kieszeni, plecaka, czy torebki i albo gra w gry, albo pisze smsy (i to w tych ich "krzakach", po prostu rysuje po ekranie) napatrzeć się nie mogłam zupełnie jak to niesamowicie wygląda. Może głupio podglądać jak ktoś pisze smsa, ale i tak nie wiem o czym przecież i dlatego trochę czułam się rozgrzeszona, że tak wcale nie dyskretnie zaglądam czasem komuś przez ramię :). Pozostali albo oglądają filmy na iPhonach, albo czytają ebooki. Od małego dziecka, przez młodzież, do staruszków. Wygląda na to, że u nich to podstawowe wyposażenie obywatelskie. I dopiero po paru dniach jeżdżenia metrem uświadomiłam sobie, że władza ludowa zadbała o to, żeby w metrze był internet i zasięg telefonii komórkowej. Obywatele w ten sposób mają wciąż dostęp do swoich ulubionych rozrywek (przefiltrowanych trochę przez komunistyczne władze Chin, gdyż nie wszystkie strony internetowe tam są dostępne, a niektóre wręcz kategorycznie zakazane).Hong Kong 094ii

Hotel duży, ładny. Pokój - 27 piętro. Widok z okna na "blokowisko" – ale jakie... blokowisko z budynków ok 35 - 40 piętrowych. W związku z tym, że liczba 4 jest najbardziej pechową liczbą dla Chińczyków, a liczby odgrywają u nich wielkie znaczenie – to np. nie ma w budynkach pięter nr 4 czy 14 itd. I np. jeden z najwyższych wieżowców podaje że ma 88 pieter gdy w rzeczywistości ma tych pięter 44, bo wszelkie „groźne" numery zostały usunięte :)

Wieczorem dobrze oświetlone boiska, które są widoczne z okna w hotelu, bardzo licznie odwiedzane są przez młodzież grającą w piłkę nożna, czy koszykówkę. Za to rano mnóstwo ludzi ćwiczy te chińskie sztuki walki wyglądające dla laików (czyli mnie) jak taniec. Wygląda to pięknie jak mnóstwo ludzi się zbiera i wykonuje takie same ruchy jak instruktor albo tak zupełnie indywidualnie również. Do tego duże ilości osób biegających i po parku i po bieżni na boisku.

 

Zastanawiałam się, czy będę miała jakieś problemy z adaptacją w związku ze zmianą strefy czasowej, ale rano okazało się, że zupełnie nic takiego nie odczuwam, więc od początku mogłam korzystać i cieszyć się zwiedzaniem tego tętniącego życiem miasta.Hong Kong 061ii

Hong Kong 077ii

Bruce Lee
Na pierwszy ogień oczywiście spacer po promenadzie i Aleja Gwiazd z widokiem na zatokę Wiktorii i najsłynniejsze wieżowce w dzielnicy biznesowej Hong Kongu. Zapierają dech w piersiach. Mimo, że akurat było mgliście i trochę przejrzystość powietrza była mała, ale poczułam się mimo mojego wzrostu taka malutka... największą gwiazdą na promenadzie jest oczywiście Bruce Lee – oczywiście punkt główny programu to zrobić sobie z nim zdjęcie :) co też niezwłocznie uczyniłam. Jeszcze przymierzyłam odcisk ręki Jeta. Przy moich dłoniach - jego dłoń wydaje się malutka.....

Hong Kong 083iGwiazda Bruce Lee

 

Hong Kong 078iGwiazda Jeta Li
Zdjęcia... Tu mnie spotkało kolejne zaskoczenie. W Pewnym momencie podeszłą do mnie para turystów Azjatów z prośbą (jak na początku zrozumiałam - to co mówili), żeby im zrobić zdjęcie. Ja ochoczo wyciągam rękę po ich aparat. I tu moje zdziwienie. Pani turystka chce sobie zrobić zdjęcie ZE MNĄ. Wzięli mnie z zaskoczenia, na początku nie wiedziałam o co chodzi i szybko się ustawiłam do zdjęć. Dopiero potem po jakimś czasie odkryłam o co chodzi...

 

Spoglądając na chodzących po promenadzie ludzi, a było ich co niemiara nie dało się nie zauważyć, że po pierwsze 99,9% to czarne albo bardzo ciemne włosy, a po drugie prawie wszyscy są niżsi ode mnie. Zatem nie dość, że wyróżniam się moimi farbowanymi na bardzo jasny blond włosami (niebieskie oczy tez pewnie miały znaczenie) do tego góruje nad nimi i łatwo mnie zauważyć, choćby ze względu na wzrost. :) od tej chwili starałam się unikać osób, które jak mi się wydawało maja podobny zamiar jak ta para turystów. Choć przy jednym ze spacerów w parku mój przewodnik mówił, że o właśnie ktoś mi zrobił zdjęcie. Nawet z daleka byłam atrakcją... A może raczej atrakcją jak małpka w zoo, z którą koniecznie chcemy sobie zrobić fotkę :) Zrozumiałam wtedy jak się czują np. ciemnoskórzy odwiedzający nasz kraj, gdzie nie jest ich wielu i my ich traktujemy jak „małpki". Jeszcze nie raz się przekonałam, że wzbudzam zainteresowania ze względu na włosy i wzrost. Jadąc któregoś dnia metrem stałam sobie nie wadząc nikomu, aż na jednej stacji wsiadły dwie matki z wózkami i dziećmi ok lat 2-3. Nie byłoby to nic dziwnego, bo dzieciaki słodkie, a mamy zagadane ze sobą. Aż w pewnym momencie spojrzałam na maluchy, a one oba bez ruchu, uniesione miały głowy, buzie otwarte na cała szerokość i patrzą na tą białą wieże – czyli mnie :) nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Dzieci patrzyły jak urzeczone :) Pamiętam jak moja starsza córka pierwszy raz w tramwaju zobaczyła afroamerykanina (a po ludzku mówiąc ciemnoskórego mężczyznę), tyle że ona nie była tak dyskretna, bo na cały głos zapytała:

Mamo, czemu ten pan taki czarny :)
Nie wiedziałam, gdzie podziać oczy wtedy :) Te "Hongkongskie" maluchy były zdecydowanie lepiej wychowane i nie krzyczały z przestrachem na mój widok tylko miny miały takie jakby nie mogły uwierzyć w to co widzą, że takie dziwo chodzi po świecie :)Hong Kong 132i

 

Hotel Peninsula – to sztandarowy punkt odwiedzin w mieście. Należy tu pójść żeby wypić najlepszą kawę i zjeść najlepszy deser. Poszliśmy, skoro przewodnik tak mówi – to trzeba. Weszliśmy do wnętrza ogromnej kawiarni. Trzeba przyznać że wnętrze robi wrażenie. Urządzone z przepychem do tego ilość osób przebywających w środku podpowiada, że przewodnik może się nie mylić. Rozglądam się, szukam wolnego stolika. Na pierwszy rzut oka nie widać, ale nagle jeden ze stolików opuszcza jakaś para więc my podchodzimy od razu żeby zając miejsce. Na to rzuca mi się w oczy wzrok skośnookiej kelnerki. Patrzy oniemiała i jakby jej ręce opadały. Podchodzi spokojnie w swoim białym uniformie i pyta czego sobie życzymy. Na to my że chcielibyśmy usiąść i wypić kawę. Ona łagodnie jak to dzieci mówi

Proszę poczekać - i wskazuje kolejkę, której przedtem jakoś nie zauważyłam. Kolejka składała się z kilkudziesięciu osób. Najczęściej turystów (czyżby czytali ten sam przewodnik?). Większość osób stojących w kolejce piorunująco patrzyła na nas gotowa nam się rzucić do gardeł :)
Po szybkich konsultacjach doszliśmy do wniosku, że nie będziemy czekać godziny i że kawę wypijemy zwyczajnie w Starbucksie, albo Pacific Caffe :). Udaliśmy się na dalszy spacer po mieście, odpoczynek w pięknym parku. Chiński obiad, bardzo smaczny choć miejsce – bar/restauracja - miała specyficzny zapach, spalonego tłuszczu. Drażnił nozdrza i początkowo był dość uciążliwy. Dopiero potem już pod koniec pobytu w tym niesamowitym mieście uświadomiłam sobie, że to właśnie jest zapach Hong Kongu. To jego zapach charakterystyczny, który można spotkać w wielu miejscach. I że ten zapach już zawsze będzie mi się kojarzyć z tym miastem.

Powolnym krokiem i niespiesznie już pod wieczór wróciliśmy na nabrzeże obok Alei Gwiazd, gdzie już powoli zbierały się tabuny turystów żeby oglądać nocny pokaz świateł. Przepiękne, codzienne przedstawienie. Oglądamy, robimy zdjęcia, wygląda pięknie i romantycznie.Hong Kong 162aiHong Kong 198iaiHong Kong 220aiHong Kong 216iHong Kong 269aiiHong Kong 271iHong Kong 316ai

Symphony of lights. Muzyka i lasery. Turyści wpatrzeni w to przedstawienie z błyszczącymi oczami z zachwytu. Wybrzeże Zatoki Wiktorii prezentuję się pięknie i imponująco.

Hong Kong 321ai

Styczeń 2013 roku zaczynam od takich wrażeń :) co to będzie później? :)

Hong Kong 324ai

 

CDN

Lista artykułów:

Lubisz mój Blog? Posłuchaj:

muchos_cojones.png

Copyright Romul.pl 2015. All Rights Reserved.