Dlaczego mężczyźni krzyczą na mój widok na rowerze?
Pierwsze takie zdarzenie miało miejsca jakiś rok temu. Jechałam jednym z najpiękniejszych parków w Poznaniu na Sołaczu. Był chłodny wiosenny poranek. Jechałam jak zwykle do biura. Trochę się spieszyłam. Choć w moim przypadku spieszyłam – nie oznacza dużej prędkości, bo powiem szczerze, że jeżdżę rowerem dość wolno, trochę jak „pańcia". Brakuje mi tylko takiego stylowego roweru (ten, który mam pożyczam notorycznie od córki, ona na szczęście jakoś nie pała do niego miłością – więc prawie jest moją własnością). Na razie jednak na stylowy rower ani nie mam pieniędzy, ani miejsca w mieszkaniu :) Wracając do tematu. Tego dnia jechałam rano parkiem i widziałam, że naprzeciwko jedzie jakiś chłopak/mężczyzna. On jechał bardzo zamyślony i ani nie zwracał uwagi na otoczenie, ani na to, czy ktoś nadjeżdża z naprzeciwka. Zauważyłam to i zjechałam trochę ze środka dróżki, żeby mu zrobić miejsce. I jak się okazało to był dobry manewr. Chłopak dopiero mijając mnie trochę wyrwał się z zamyślenia. Wystraszył się bardzo, bo jakoś nie spodziewał się nikogo na drodze. Spojrzał na mnie i ze strachu krzyknął:
O ja pier....lę.
Śmiałam się resztę drogi do biura :)
Opowiadałam to potem znajomym i najlepszym komentarzem na to było – że każdy wyraża zachwyt jak umie :)
Jesienny Poznań zza kierownicy roweru
Kolejny przypadek krzyku na mój widok wydarzył się nad Wartą. Jechałam w słoneczną, letnią sobotę do Puszczykowa, na najlepsze lody w okolicy Poznania. Odkryłam po drodze przepiękny teren nad stawami na Dębinie. Mieszkam w pobliżu, już od wielu lat, a nie wiedziałam nic o istnieniu tego zakątka. Nie wiedziałam, że tak urokliwe, zaciszne miejsce jest prawie w środku miasta. Bardzo mi się spodobało jako miejsca na spacery, jazdę rowerem, czy nawet romantyczne randki. Wracając z Puszczykowa, po zjedzeniu pysznych lodów, drogą nad Wartą mijałam sporo osób spacerujących i zadziwiająco dużo wędkarzy. Byłam zmęczona jazdą, raz nawet pomyliłam drogę w lesie i w pewnym momencie odkryłam, że rzeka płynie w odwrotną stronę niż powinna. Szybko zawróciłam na szczęście, kiedy się zorientowałam, że to nie ten kierunek, i że zamiast na Rataje dojechałabym pewnie do Rogalina :) (mimo, że nazwa też na „r', to jednak nie taki kierunek miałam zaplanowany) :)
Jadąc starałam się nie straszyć wędkarzy, ani ryb. Jednak mijając trzech przyjaciół - staruszków trzymających w ręku wędki, uśmiechnęłam się do jednego z nich. A on na to krzyknął:
- Marian, Marian! Zobacz te rowerzystkę!
Pojęcia nie mam, czy rzeczony Marian usłyszał, bo wyglądało na to, że wiek owych panów już predestynował ich do zakładania aparatów słuchowych. Zresztą można było to również wywnioskować słysząc z jaką siła kolega nawołuje Mariana. Uśmiechnęłam się tylko znowu i pojechałam dalej. Jednak usłyszałam jeszcze za plecami nadąsane słowa kolegi Mariana:
- A może by tak podziękować??
Cóż było robić - uniosłam rękę w podziękowaniu za komplement :)
Kolejny mężczyzna spotkał mnie na ul. Dąbrowskiego. To ruchliwa ulica, a ja poruszałam się chodnikiem. Jechałam powoli i zwracałam uwagę na przechodniów. Nagle jak spod ziemi, tuż obok Teatru Nowego, wyrósł mi przed rowerem pan w średnim wieku o wielkiej posturze. Wystraszyłam się. A jego to bardzo rozbawiło. Krzyknął uradowany, że zrobił mi taki kawał:
- O jasna...... blondyna.
Jego głos był donośny i w obrębie kilkunastu metrów każdy to słyszał i się odwracał w moim kierunku. Szybko starałam się oddalić od tego rosłego rozbawionego faceta. A on widząc jak jestem zawstydzona i jaki pąs mi wystąpił na policzki, jeszcze bardziej się ucieszył z dobrego dowcipu :)
Brama wejsciowa na dziedziniec Muzeum Archeologicznego
Egipski obeliks na dziedzińcu Muzeum Archeologicznego
Żeby nie było, że wzbudzam „zainteresowanie" tylko mężczyzn w średnim i starczym wieku, przytoczę jeszcze jedną opowieść z udziałem przedstawiciela płci brzydkiej. :)
Ten był zdecydowanie młodszy, bo w wieku 'na oko' lat 12. Znowu jadąc do pracy, jechałam tą sama drogą, co każdego dnia. Na Starym Mieście, na ulicy Grobla zwalniam zawsze mocno (mimo to, że moja zwyczajowa prędkość nie należy do szybkich), bo to miejsce gdzie chodnik, którym jadę jest wąski, a przechodniów sporo. Tego dnia była jeszcze dodatkowa trudność w postaci dwóch chłopców, którzy stali na środku tego wąskiego chodnika. Z tego jeden miał przy sobie wózek, prawdopodobnie ze swoim młodszym rodzeństwem w postaci małego bobasa w środku. Zwolniłam do zera, żeby nie zrobić żadnemu z chłopców jakiejkolwiek krzywdy. W tym momencie jeden z chłopców wszedł do spożywczaka, obok którego stali. A drugi zmierzył mnie wzrokiem z pełna dezaprobatą i tylko powiedział do mnie, patrząc jak powoli go próbuje ominąć:
- No co? Nie umiesz omijać?
:)
Romantyczny Poznań
Wspominam jeszcze jedno wydarzenie sprzed "paru dobrych" lat. Głównym bohaterem nie był wprawdzie rower, tylko rolki na moich nogach. Jeździliśmy wtedy z M. dość często nad Maltą na nowo zakupionych rolkach. Jemu to szło całkiem sprawnie muszę przyznać. Mnie się wydawało po paru dniach jeżdżenia, że wszystkie rozumy pojadłam i już jestem mistrzem rolkowym. Choć przy jakichś górkach, czy małych przeszkodach na asfalcie serce mi uciekało do gardła, a nogi dość pokracznie się rozjeżdżały i ze strachu robiłam wszystko, żeby takie miejsca omijać :) Jednak nie zawsze się da ominąć przeszkodę i takie było jedno z miejsc na Malcie. Był tam tzn 'śpiący policjant' dla innych żaden problem do pokonania, a dla mnie (wtedy jeszcze) straszne miejsce. Przejeżdżaliśmy tamtędy w jakąś przyjemną sobotę i M łatwo i zgrabnie pojechał dalej, a mi jak zwykle rolki trochę uciekły w dwóch różnych kierunkach. Z narażeniem życia starałam się szybko pozbierać i jechać dalej udając, że nic się nie stało. Malta to miejsce bardzo mocno uczęszczane przez spacerowiczów, rowerzystów, biegaczy czy rolkowców. Zatem i w tym miejscu mijało mnie kilka osób w tym czasie. Przejeżdżał obok starszy pan na rowerze i był świadkiem moich rozpaczliwych prób ratowania się od upadku:
- A ty dziecinko to jeszcze dużo się musisz nauczyć..- i pojechał. Zostawił mnie z mocno nadwątloną wiarą w moje boskie umiejętności rolkowe :)