Jak można najeść się czosnku do samolotu?
Jak już wspominałam parę razy, bardzo lubię latać samolotem, moment w którym silniki "rozgrzewają się do czerwoności" jest jednym z moich ulubionych. I to ruszanie z ogromną szybkością, kiedy aż ciało wbija się w fotel. Potem lot nad ziemią, oglądanie świata z góry, nabieranie dystansu do siebie i innych. Nasza ziemia jest piękna z góry! Aż w końcu lądowanie na jakimś lotnisku i od razu wąchanie zapachów nowych miejsc. Czasem fascynujących, a czasem zupełnie nie przypadających do gustu. Lubię też taką ekscytacje przy wysiadaniu z samolotu z oczekiwaniem na kolejna przygodę.
Sam lot czasem bywa niezwykły i pełen dziwnych, przyjemnych czy śmiesznych zdarzeń.
Tuż przed lotem do Londynu zjadłam obfite śniadanie. Pyszną jajecznice, na szynce z cebulką i żółtym serem. Do tego obficie doprawioną czosnkiem. Mmmm pycha! Jajecznica była bardzo sycąca i wprawiła mnie od razu w dobry nastrój :)
Potem dojechałam na lotnisko, odstałam wszelkie konieczne kolejki do odpraw paszportowych i bagażowych, i wreszcie wsiadałam do samolotu. Przypadło mi miejsce tuż obok starszego małżeństwa. Wrzuciłam bagaż podręczny do luku i przywitałam się pogodnie ze współpasażerami. Potem rozsiadłam się wygodnie w fotelu i wzięłam książkę do czytania na podróż. I już tylko czekałam na odlot. Po chwili w torebce pani siedzącej obok odezwał się telefon. Pani go wyjęła i rozpoczęła rozmowę:
- Tak, tak córeczko już jesteśmy w samolocie i zaraz będziemy startować.
- Tak kochanie wszystko w porządku. Tylko ktoś się najadł czosnku i strasznie śmierdzi. Jak można najeść się czosnku do samolotu?
Zesztywniałam.... :)
Chyba nie o mnie jej chodziło - to pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy. :)
Potem owa starsza pani zagadnęła mnie o coś, a ja odpowiadałam tylko półgębkiem, żeby nie daj bóg nie chuchnąć jej w twarz:) Wreszcie naszła mnie genialna myśl, że mam w plecaku mentosy. Uff. Szybko jeszcze przed startem wyjęłam mentosy z plecaka pod czujnym i trochę nagannym okiem stewardesy, która pilnowała czy już wszyscy pasażerowie zapięli pasy. Przez całe półtorej godziny podróży powoli zjadałam "Mentosy Strong Mint". Za każdym razem kiedy odwracałam się w kierunku siedzącej obok mnie starszej pani wstrzymywałam oddech :)
Wracając z jakichś wakacji rodzinnych przelatywaliśmy nad Poznaniem i z wielką radością z córkami z góry rozpoznawałyśmy znajome zakątki miasta. W pewnym momencie uświadomiłyśmy sobie, że będziemy przelatywały tuż obok naszego bloku nad Wartą. Ekscytacja sięgała zenitu i w końcu jest:
- Popatrz, popatrz to nasz blok!!! - piszczałyśmy w trójkę, zupełnie się nie hamując kiedy prawie mogłyśmy zajrzeć w okna naszego mieszkanka :)
Potem wcale nie ciszej nazywałyśmy rozpoznane budynki widziane z góry, aż w końcu kontem oka zauważyłam, że pasażerowie siedzący za nami mają całkiem roześmiane twarze.... :)
Uświadomiłam sobie, że tak głośno się cieszyłyśmy, że połowa samolotu to słyszała.
Przy wsiadaniu i pożegnaniu ze stewardesami powiedziałam trochę zawstydzona:
- Przepraszam, że tak krzyczałam kiedy lecieliśmy nad Poznaniem.
- Nie szkodzi, nie takie rzeczy już słyszeliśmy w tym samolocie - odpowiedziała uśmiechnięta stewardesa :)
Lot samolotem czarterowym różni się od lotów rejsowych. W samolotach rejsowych ludzie nimi lecący maja różne cele, z którymi wsiadają do samolotu. Jedni lecą do pracy, czy w sprawach biznesowych, inni w odwiedziny do rodziny czy znajomych, niektórzy zmieniają kraj zamieszkania, ale także się zdarzają zwykli turyści. W samolocie czarterowym wszyscy lecą w jednym celu. Lecą na wakacje. Już na lotnisku te wakacje chcą czuć, już chcą zacząć odpoczywać. Dlatego też panuje w takim samolocie inna atmosfera. Jakaś taka nić porozumienia, czy cień solidarności ze współpasażerami. Bo celem są WAKACJE, a wakacje mają być czymś przyjemnym. Zdarza się zatem, że wiele osób atmosferę wakacji chce stworzyć juz w samolocie :).
Wsiadałam do samolotu lecącego do Heraklionu na Krecie. Znalazłam swoje miejsce i chciałam usiąść na swoim miejscu przy przejściu. Spojrzał na mnie pan, który już zajmował miejsce wraz z szanowną małżonką od okna. Pyta:
- Pani do nas?
-Tak- z uśmiechem.
- My tu bez butelki nie przyjmujemy .:)
Roześmiałam się tylko i usiadłam. Zaraz po starcie i wyłączeniu ostrzeżenia o konieczności zapięcia pasów, przyszedł do naszego miejsca znajomy tej pary z torebką ze sklepu wolnocłowego. Moi sąsiedzi natychmiast wyjęli kubeczki po kawie, zakupionej w kawiarence na lotnisku. A kubeczki były 'słusznej' pojemności. Wtedy kolega ich pogrzebał w torebce i odkręcił korek w butelce, która była tam ukryta i obficie nalał do kubeczków białego płynu. Robił to bardzo sprawnie zerkając tylko, czy nie nadchodzi z którejś strony obsługa, bo w samolocie można było wprawdzie spożywać alkohol, ale tylko ten zakupiony u obsługi. Współpasażerowie, żeby nadać "bezpieczny kolor" swojemu napojowi, dolali odrobinę coli do kubeczków. Po czym mój sympatyczny sąsiad spojrzał na mnie z litością i na ucho szepnął:
- Jak sobie pani załatwi kubek to się podzielimy. :)
Na lotnisku w Berlinie. Po przylocie z Hong Kongu podszedł do mnie mężczyzna. Mimo, że miał wyraźna urodę typowo aryjska, to nie był tak powabny jak nasz Kloss :)).
- Czy mogę prosić pani paszport. - najpierw po niemiecku, potem widząc moją minę zmienił język na angielski (mimo, że moja znajomość niemieckiego jest znikoma, to już po pierwszych słowach zrozumiałam o co mu chodzi :)
- A musi pan? Właśnie go upakowałam w torbie po odprawie paszportowej.
- Jednak bym prosil.
Odpinałam po kolei kieszenie w torbie, bo nie zanotowałam w pamięci, która to dokładnie była kieszeń. Wreszcie jest. Pan spojrzał i odkrył, że jestem z Polski. Zapytał skąd przyleciałam.
- Z Hong Kongu.
- Ma pani coś do oclenia.
Zaprzeczam ruchem glowy.
- Żadnej elektroniki?
- Nie.
- A może Polish Wodka? - ze znaczącym uśmiechem.
- Nie.
- A moge zajrzeć do walizki.
- Tak. Jeżeli chce pan przejrzeć moje brudne ciuchy - odpowiedziałam z zdegustowana miną :)
Spojrzał na mnie, potem na kolegę, który zaglądał już do walizki innego pasażera. A tamten tylko oczami pokazał, że nie warto :)
Wchodząc po schodach do przedniego wejścia do samolotu zauważyłam, że pilot otworzył okienko i przyglądał się wsiadającym pasażerom. Ja szybko wyciągając mocno szyje, zaglądałam do kabiny i próbowałam obejrzeć jak najwięcej szczegółów w kokpicie. Marzy mi się taki lot w kabinie pilotów!!!! Choć ponoć od czasów pamiętnej daty 11 września, pasażerów nie wpuszcza się już do kabiny pilotów, no chyba że na jakieś specjalne prośby.
Pilot zauważył moje zainteresowanie i się uśmiechnął. :) Ośmielona jego uśmiechem zapytałam:
- Często lata pan z otwartym oknem?
- Tak bardzo często wietrze w ten sposób kabinę, potrzebuje dużo świeżego powietrza :)
(Na wysokości przelotowej ok 9 km panuje temp - 50 st C) :)