Romul.pl

Biuro Podróży Poznań

 

Lubisz mój blog? Podobał Ci się ten wpis?
Odsłuchaj więc proszę i dodaj do playlisty tę muzykę:

Muchos_Cojones_-_Olśnienie.png

Wyspy Greckie, czyli brunetki też podróżują i pływają jachtami

rejs egejskie 3
Trasa rejsu z Aten na wyspę Rodos


Obiecywałam, zaklinałam się, prawie przysięgałam:

- Zobaczysz, będzie wspaniale. Morze gorące, wyspy piękne. Będziemy pływać prawie jak po Jeziorach Mazurskich. Tam wciąż na horyzoncie widzisz jakąś wyspę. Nie bój się, zawsze gdzieś będzie jakiś ląd. Nie będzie jakichś wielkich wiatrów, bo wtedy jest przecież szczyt lata i właśnie możemy być niezadowoleni, że tak mało wieje, i że pływać musimy na silniku.

Tak przekonywałam naszą subtelną i delikatną B do rejsu po Wyspach Greckich. Opowiadałam jakie to wspaniałe i ile niesie ze sobą przyjemności, obcowanie ze słońcem, morzem, wiatrem w żaglach i przyjemnościach pływania. Do tego to wszystko okraszone greckim klimatem i uroczymi Grekami.

Po takiej reklamie zebrało się nas 10 osób na jednym jachcie i 10 na drugim :)

Cała gromada doleciała do Aten samolotem. Z lotniska do portu jachtowego trochę autobusem, trochę pieszo. Było już koło północy i po rozgoszczeniu się na nowych włościach poszliśmy spać na delikatnie kołyszącym się jachcie. Poranek przywitał nas upalnym słońcem i ledwo wyczuwalnymi podmuchami wiatru. Należało tylko zrobić duże zakupy w jakimś miejscowym supermarkecie i od razu udać się na poszukiwanie morskich przygód. Po zasztauowaniu jedzenia, napojów i reszty niezbędnych produktów wypłynęliśmy z gorącego ateńskiego portu.

Cyklady 020lNasz 'salonik' na jachcie. Przestrzenny i bardzo przytulny
Cyklady 061l
Chłodzenie się w upalnym porcie ateńskim. Wiem, że to wygląda na marnowanie wody - ale to był jedyny sposób, żeby wytrzymać ten upał bez udaru słonecznego :)

Nasz armator Jorgos rano nas odwiedził i do razu zapytał, czy przywieźliśmy ze sobą kabanosy. Okazało się, że ma żonę Polkę i jak tylko jacyś klienci z Polski czarterują u niego jacht, zawsze prosi o prezent dla żony. Ona w tej pięknej, słonecznej Grecji najbardziej tęskni za polskimi kabanosami. Cóż było robić, wykazaliśmy się zrozumieniem bliźniego i podzieliliśmy się naszymi zapasami suchego prowiantu :)

Cyklady 039lJorgos - armator jachtu, przyszedł po polskie kabanosy dla żony :)


Początek dnia obfitował w bardzo pozytywne, emocje. W powietrzu czuło się takie wakacyjne podniecenie i chęć oddania się wakacyjnej przygodzie. Tak było do późnego popołudnia... Pogoda już się powoli zmieniała.

Cyklady 117l
Dobre nastroje jeszcze przed wypłynięciem
DSCN0313l

IMG 0038l

Wieczór już zapowiadał, że może nie być łatwo... A noc okazała się gorsza nawet od najśmielszych przewidywań.

Silny wiatr wzmagał się z minuty na minutę. Jacht walczył dzielnie z falami. Rozkołys był coraz większy. O ile na początku dnia panował wśród załogi błogi nastrój luzu i relaksu, o tyle już po południu nastrój zmienił się na pełen skupienia i lekkiego niepokoju. W oczach niektórych żeglarek luzacki nastrój przeradzał się w nerwowe rozglądanie się dookoła. A i na twarzach było powoli widać nadchodzącą lawinę choroby morskiej.

Kapitan postanowił wpłynąć do Zatoki tuż przy przylądku Sounion i tam zostać na nocleg, mając nadzieję, że wiatr się uspokoi i można będzie na kotwicy przespać spokojnie noc. Okazało się, że zatoka ani trochę nie zakrywa nas od wiatru, a jacht jest szarpany przez fale i kołysze się nieustannie na tyle mocno, że w nocy leżąc na koi musiałam zapierać się nogami o drewniane ściany, żeby nie spaść z posłania. Miałam nadzieję, że noc przyniesie ukojenie i cisze. Ale jakby tego dnia wszyscy święci, do których się zwracałam słuchać mnie nie chcieli. Zdrowaśki nie pomagały. A modły przede wszystkim składałam, żeby ulżyć naszej delikatnej B i G. One cierpiały najbardziej. Były totalnie wyczerpane chorobą. Całą noc spędziły na pokładzie walcząc z choroba morską (a właściwie to choroba walczyła z nimi). Wycieńczone i nienawidzące morza, jachtu i wakacji. Z pokładu mimo wielogodzinnej choroby morskiej i skrajnego wyczerpania czasem było słychać złorzeczenia i niecenzuralne słowa z ust dziewczyn.

Rano przepłynęliśmy dingi do brzegu, żeby obejrzeć imponującą budowlę na Sounion. Bledziutka B dopłynąwszy do plaży opowiedziała jaki miała sen w momencie, w którym jej się na chwilę udało zasnąć w czasie tej potwornej nocy. Śniło jej się, że zostawiliśmy ją na tej plaży w jakimś hotelu, a ona szczęśliwa, że już nie musi z nami płynąć tą znienawidzoną łódką, czeka na nas radosna, mając pod nogami stały ląd, i że już więcej nie musi wsiadać na jacht :)

Grupą poszliśmy zwiedzać Świątynię Posejdona na Sounion, a B. została na brzegu na leżaczku i delektowała się piaskiem pod nogami, słońcem i brakiem wiatru :) Niechętnie potem wsiadła znowu na dingi, żeby wrócić na jacht czekający w zatoce.

Na jednym z ogromnych kamieni, z których zbudowana była Świątynia Posejdona ponoć podpisał się Sir George Byron. To jedyny Anglik, którego kochają Grecy. Ten romantyczny angielski poeta zasłynął ze swoich licznych podróży i jeszcze liczniejszych romansów i skandali z przedstawicielami zarówno płci pięknej, jak i tej brzydkiej. Grecy pokochali go za wkład w walkę o niepodległość Grecji. Zaangażował się w tę ideę osobiście, a także poświęcił na ten cel sporą część swojego majątku. Zmarł na malarię własnie na ziemiach Greckich.

Sounion1l
Świątynia Posejdona Na przylądku Sounion
Zatokal
Spokojna zatoka przy Przylądku Sounion, w dole widoczne jachty, nic już nie wskazuje na to, że przeżyliśmy dramatyczną noc.

W czasie powrotu na jacht było mi strasznie głupio, że tak zachwalałam, tak obiecywałam, a tu na początku rejsu taka wpadka. Jeszcze mogłam jakoś nadrobić moja nadwątloną reputację, próbując wymodlić lepsza pogodę na resztę rejsu (a zostało jeszcze 15 dni....) Tyle, że już nie wiedziałam, do którego świętego uderzać, czy jakiegoś patrona żeglarzy, czy może odpowiedzialnego za prognozy pogody. A może trzeba było jednak pogańskie modły do boga słońca, czy jakoś tak.. Niewykluczone jest też to ,że może tutejsi lokalni bogowie z Olimpu maczali palce w tym co się działo poprzedniej nocy. Może chcieli nas wystraszyć? Albo nie dopełniliśmy jakiejś lokalnej tradycji, którą trzeba respektować przed wypłynięciem w morze... Kto wie... Teraz już tylko zostało mi się na wszystkie strony próbować. Od naszej Polskiej Maryjki, po Olimpijskich Bogów. Byle się udało :)

Kolejny dzień pogodowo okazał się łaskawszy, za to stwierdziliśmy, że kotwica przy tak silnych podmuchach wiatru i ciężarze jachtu została uszkodzona i powyginała się mimo, że zrobiona była ze stali... Zadzwoniliśmy do armatora Jorgosa, który zaproponował, że na Wyspie Siros, będzie na nas czekał jego znajomy mechanik. Tyle, że Grek ów miał tego dnia święto... A zatem załatwi to, ale jutro, jutro.... Wyszliśmy zatem na spacer po pięknym mieście, zwiedzając jego zakamarki. Kotwica nadal była krzywa.

Cyklady 435l
Krzywa kotwica - nawet ona nie dała rady wyjść bez uszczerbku przy nocnej walce z wiatrem
Cyklady 494l
Zwiedzanie z mnóstwem zdjęć :)
Cyklady 547l
Kocham stare bramy...
Cyklady 627l

Cyklady 694l
Portrety z widokiem w tle :)
Cyklady 696l
Lubimy się! :)

W końcu kotwica była naprawiona, a my ruszyliśmy na zdobywanie kolejnych wysp Cyklad. Po drodze zażywając kąpieli morskich i słonecznych. Zachwycając się widokami, zwiedzając te niesamowite greckie atrakcje.

Cyklady 169ll
Z taką bronią żadna choroba morska już nam niestraszna :)

Dopłynęliśmy do największej z wysp cykladzkiego archipelagu - Naxos. Tam przywitała nas widoczna z daleka Portata, czyli Brama do Świątyni Apollina. Budowa tej świątyni nigdy nie została ukończona. Według mitologii to tutaj Tezeusz porzucił Ariadnę (niewdzięczny!!! jak mu była potrzebna ze swoim kłębkiem wełny to wtedy ją chciał). Ariadna pocieszyła się potem w ramionach boga wina Dionizosa. Po Naxos można godzinami spacerować. Gubić się w wąskich i cudownie klimatycznych uliczkach. W czasie sjesty panuje tu parna i niesamowita cisza. Wieczorem gwar i radość. Z portu w Naxos pamiętam parę młodych żeglarzy. Ona wyglądała na artystkę - sprzedającą swoje obrazy w różnych miejscach świata. On widać było, że zakochany i zauroczony nią, próbował naprawić maszt ich małego, stylowego, drewnianego jachtu. Od razu G nazwała ją "Niezgódka" - obserwowaliśmy tę parę spędzając leniwe słoneczne popołudnie. Ta niezwykle energiczna dziewczyna rzucała się w oczy i robiła wrażenie na większości sąsiadujących żeglarzy, który byli w porcie. Jej uroda i kocie ruchy nie mogły pozostać niezauważone. Do dziś w pamięci mam jej obraz w długiej, delikatnej sukience na drewnianym klasycznym jachcie..

Cyklady 907ll
Brama do Świątyni Apollina na Naxos
Cyklady 874il
Rzeźba Wenus na w drodze do Bramy Apollina
Cyklady 1035l
Uroczy grecki klimat na uliczkach Naxos
Cyklady 1032ll

Cyklady 598l

Cyklady 754lŚwit na Morzu Egejskim

Pływanie, zwiedzanie, kąpiele w błękitnej, krystalicznie czystej wodzie morskiej, raczenie się słońcem, wiatrem, plażami i winem greckim to była codzienność tej wyprawy. Obrazy pięknych plaż, zatok, miast i wioseczek na wyspach przeplatały się z z zachodami i wschodami słońca. Wino było kupowane w miejscowych sklepach czy supermarketach w dużych opakowaniach po 5 litrów. Znaleźliśmy metodę na bezproblemowe rozlewanie wina do szklaneczek czy kubeczków - które nazywaliśmy potem: "Dojeniem kozy". Nazwa powstała zupełnie naturalnie w sytuacji, gdy wieczorami w portach lub zatokach, pięciolitrowy worek z winem zawieszony był nad stołem i jego kranik łatwo dostępny dla każdego smakosza win :)

IMG 0664l
'Dojenie kozy" wieczorem :)
Dodekanez 396l
"Dojenie Kozy" w ciągu dnia:)
Dodekanez 185l
Greckie wino z "Kozy" smakuje wyśmienicie :)

Nasze główne zajęcia:

FILE0443l
Żeglowanie
Dodekanez 259l
Podziwiwanie Widoków :)

Cyklady 1106l

Dodekanez 189l
Wędkowanie

Dodekanez 338l
Wędkowanie w takich pięknych okolicznościach przyrody :)
Dodekanez 231ll
Drutowanie :)
Dodekanez 321l
Kąpiele dla ochłody :)
DSCN0271ll
Leniwe plażowanie :)
DSCN0270l
A jednak czujne plażowanie - właśnie ktoś wpadł do wody :)
DSCN0437l
Podglądanie życia codziennego mieszkańców wysp - poranny powrót z połowu
DSCN0441il
Płaszczka z połowu
Dodekanez 001l
Świeże ośmiornice
DSCN0759ll
Zwiedzanie
Cyklady 395l

DSCN0727ll
Robienie milionów zdjęć :)
Dodekanez 029l

Dodekanez 125l

PICT0157l

Dopłynęliśmy do Santorini. Mały archipelag, który Santorini tworzy z pobliskimi wysepkami, to tak naprawdę krater wulkanu, którego najwyższe brzegi, wystające ponad poziom morza, tworzą owe wyspy. Każde z nas trochę z niepokojem czekało na ten dzień. Z opisów, fotografii i opowiadań innych turystów jawi się to miejsce jako raj na ziemi. Jest wizytówką wszystkich Wysp Greckich. Reklamą Grecji we wszystkich katalogach turystycznych. Jak można w takiej sytuacji nie bać się rozczarowania. Kiedy pływasz już kilkanaście dni, zwiedzasz kolejne wyspy i każda wydaje się ładniejsza od drugiej - niemożliwym się wydaje, że coś może Cię jeszcze zachwycić... Rano dopływając do Santorini szukaliśmy miejsca, gdzie można przycumować bezpiecznie do brzegu. Nie było to łatwe, bo wiele miejsc jest zajęte przez ogromne statki wycieczkowe z tysiącami ludzi na pokładzie, albo są wyznaczone miejsca dla promów przypływających na wyspę. Aż wreszcie znaleźliśmy mały port po wschodniej stronie wyspy, w którym było dla nas miejsce. Choć jak się potem okazało było niezbyt chętnie odwiedzane przez jachty turystyczne. Przyczynę odkryliśmy szybko sami. Złe oznakowanie samego portu (co w Grecji jest dość częste), nie ustrzegło nas przed pułapką jaka na nas czekała już w samej zatoczce portowej. Zawiesiliśmy się jachtem na skalistym dnie portowym. Trzeba było szybko ratować łódkę, żeby nie uszkodzić miecza, albo dna łodzi. Nie było to łatwe, bo jacht duży i ciężki. Dla odciążenia jachtu cała załoga zeszła po skałach na brzeg. Kapitan zarządził, że trzeba będzie jedną z cum przeciągnąć na drugi brzeg portu i stamtąd powoli wyciągać nasza jednostkę pływającą. Padł kapitański rozkaz:

- Baśka do wody!

Tyle, że Baśka nie jest zbyt dobrym pływakiem. Lubi się wprawdzie kąpać, ale wchodzi do wody z bezpiecznego brzegu plaży. Cała załoga stała skonsternowana, bo przecież z rozkazem kapitana nie ma co dyskutować. Baśka z oczami wielkimi jak księżyce ze strachu, zdołała tylko nieśmiało zapytać:

- Ja....???

Wtedy kapitana oświeciło i jednego z męskich załogantów wysłał do wody, żeby przepłynął z długą cumą na drugi brzeg portu. On sobie poradził świetnie i po delikatnych manewrach udało się jacht ściągnąć ze skał i bezpiecznie zacumować w głębszym miejscu basenu portowego. Kamień spadł z serca Baśki, która od tego czasu w trudniejszych chwilach i podczas manewrów portowych unikała wszelkich bezpośrednich kontaktów z kapitanem :)

FILE0116l
Widok na Fire od strony morza
FILE0199ll
Niesamowite kolory jednej ze skał na Santorini
IMG 0580l
Kapliczka na jednej z bezludnych wysepek obok Santorini
FILE0220l
W małym porcie na wschodnim brzegu Santorini, gdzie skały na dnie chciały nam uszkodzić jacht

Pojechaliśmy potem zwiedzać osławioną Firę (Thira) główną miejscowość tej wyspy. Kiedy już znależlismy się w jednym z widokowych miejsc, powiedziałam zgodnie z prawdą:

-No ale to już jest przegięcie z tym widokiem!!!!

Dech zapiera! Co tu dużo mówić ZACHWYCA.....

Santorini 174l
Kiedy turyści dopływają do wyspy wielkimi statkami wycieczkowymi,czy promami, cumują pod Fira. Tyle, że trzeba się wspiąć na górę pieszo, lub dojechać kolejką, ewentualnie wybrać osiołki jako środek transportu - dla niektórych jest to kolejna atrakcja wakacyjna.
Santorini 185l

Santorini 189l

Żeby nie było że na Santorini to tylko plusy i zachwyty. Zawsze się znajdzie w ekipie jakiś malkontent, który musi ponarzekać:

- Ja pierdzielę, jak tu gorąco. - powiedział jeden z członków załogi, kiedy przechodziliśmy uliczkami Firy. Było akurat południowe słońce i żar się lał z nieba niemiłosierny :)

Santorini 213l
Santorini - miejscowość Fira
FILE0318l

FILE0326l
Każdy chce mieć zdjęcie z taaaakim widokiem :)
FILE0353l
Każdemu to miejsce się podoba :)
Santorini 222l

Santorini 234ll
Cień na wagę złota :)
Santorini 282l
Oia, tuż przed zachodem, najczęściej fotografowana miejscowość na Santorini. Tu jest podobno najpiękniejszy zachód słońca w całej Grecji
santorini
Santorini w pełnej krasie :) - typowe reklamowe zdjęcie z Oia

A potem była niezwykła wysepka - Astipaleia. Oaza spokoju często odwiedzana przez skore do zabawy delfiny. Podczas obiadu w jednej z tawern właściciel Grek, któremu spodobała się gromadka Polaków postanowił jakoś wyrazić swoją do nas sympatię i zachowywał się bardzo przyjaźnie i bezpośrednio. Dużo z nami rozmawiał kiedy nie musiał się uwijać w kuchni pomagając żonie. Za którymś razem kiedy podszedł do naszego licznego stolika, niósł w ręku widelec uniesiony w górę, na którym prężył się dobrze wypieczony stek. Podszedł do nas, przyjrzał się nam wszystkim i szybkim ruchem grzmotnął stek na talerz A. Widząc nasze zdziwione i zaszokowane spojrzenia powiedział:

- Żona powiedziała, że przygotowała o jeden kawał mięsa za dużo i że mogę go zjeść, ale ja już nie mogę jeść tego co ona gotuje. Możecie się nim podzielić. Nie doliczę do rachunku.

Zostawił nas tak z otwartymi ustami ze zdziwienia. Tylko czasem spoglądał na nas, zadowolony, że zaskoczył nas zupełnie, i że sam nie musi jeść tego mięsa. Byliśmy tym bardziej zdziwieni, bo jedzenie przygotowywane przez żonę było wyśmienite.

IMG 0782l
Dodatkowy 'kawał' mięsa podarowany/rzucony na talerz przez właściciela tawerny :)

Kolejna wyspa znana wśród turystów również polskich to Kos. Port bardzo zatłoczony i trudno było znaleźć miejsce dla nas. Cześć damska załogi postanowiła tego dnia spędzić popołudnie na plaży. Jakież było nasze zdziwienie gdy się okazało, że plaża piaszczysta wprawdzie i zachęcająca z daleka, okazała się tak zatłoczona, że nie było prawie wolnego miejsca dla naszej gromadki. Po krótkiej kąpieli zrezygnowaliśmy z plażowania w tym tłumie, zamieniając to na zwiedzanie miasta Kos. Tu przyciągają uwagę mozaikowe chodniki w centrum miasta, ale nie można było się opędzić od sprzedawców zachęcających w nachalnym stylu arabskim do rejsu statkiem do Turcji. Bo z Kos do wybrzeża Turcji to już przysłowiowy rzut beretem. Leniwie przechadzaliśmy się po mieście i po tylu już obejrzanych miejscach na wyspach greckich kapitan skwitował to miejsce:

- Jakoś tak nie urzeka mnie to... - zupełnie jak Słowacki nie zachwycał Gałkiewicza w 'Ferdydurke' Witolda Gombrowicza.

I tak chyba większość naszej załogi odebrała Kos.. Może to krzywdząca opinia, ale ten tłum i gwar nie przypadł nam do gustu zupełnie. Woleliśmy spokojniejsze i bardziej kameralne miejsca, których nie brakowało podczas naszej morskiej podróży.

PICT0004l

Podróż zakończyła się na wyspie Rodos. Przywitała ona nas upałem i imponującym Starym Miastem z potężnymi murami obronnymi. Niepowtarzalna gwarną atmosferą za murami obronnymi. Miasto tłumnie odwiedzane przez turystów, pełne atrakcji. Można jednak też znaleźć zaciszne, spokojne miejsca w labiryncie wąskich uliczek.

Dodekanez 427l
Brama w murach Starego Miasta w mieście Rodos
IMG 0887l

IMG 0888l
Nie pamiętam co zobaczyłam w dziurce od klucza... ale mina mówi, że to musiało być straszne :)))
DSCN0860l
Pod murami Starego Miasta Rodos mnóstwo "grających" na akordeonach dzieci z urody - Romskich Cyganów . Jako, że samo dziecko z akordeonem nie robi już wielkiego wrażenia na turystach, każde z nich miało obok siebie małego słodkiego szczeniaczka (nie wiem skąd oni je brali w tak dużych ilościach), żeby wzbudzać tkliwe uczucia i otwierać portfele wśród spacerujących.
Dodekanez 397l
Ewidentny koniec rejsu - kapitan wypełnia książkę rejsu.

Lista artykułów:

Lubisz mój Blog? Posłuchaj:

muchos_cojones.png

Copyright Romul.pl 2015. All Rights Reserved.