Romul.pl

Biuro Podróży Poznań

 

Lubisz mój blog? Podobał Ci się ten wpis?
Odsłuchaj więc proszę i dodaj do playlisty tę muzykę:

Muchos_Cojones_-_Olśnienie.png

Czy jedna różowa sukienka wystarczy by zwiedzić świat? :)

Kreta 297ai

Chyba jedna z pierwszych podróży różowej sukienki w Heraklionie w 2008 roku

Ile sukienek trzeba by zwiedzić świat? No ile? Jedna wystarczy, choć jak przeglądam zdjęcie z różnych lat i różnych wyjazdów - to dwie się pojawiają najczęściej... no niech będzie, że dla rozpuszczonej dziewczyny to zgodzę się na szaleństwo i niech weźmie ze sobą trzy sukienki. Ale to już naprawdę istna rozpusta! :) Różowa sukienka ma swoją historię w moich wyjazdach. Niejedno już widziała i sporo przeżyła.... :) Jest często wykorzystywana, bo ma dwie bezcenne cechy. Jest z cieniutkiej i lekkiej tkaniny i w razie potrzeby schnie błyskawicznie.

A bywało zupełnie inaczej..... walizka musiała być bardzo duża i pełna. Z każdym rodzajem ubrania "bo wszystko może się przydać" i "nie wiadomo jaka będzie pogoda". :) Ledwo ciężar walizki mieścił się w limicie lotniczym - 32 kg na jedną walizkę...

DSC04806l
Różowa sukienka na Krecie w 2013 roku

 

Przyszedł dzień wyjazdu do Barcelony na 5 dni, tanimi liniami lotniczymi z biletem jedynie na bagaż podręczny. I to jeszcze tej linii lotgniczej, która ma najmniejszy limit wielkości bagażu. Cóż było robić. Wzięłam mój mały plecaczek i zaczęłam w nim upychać ciuchy. Okazało się, że połowa się nie zmieściła. Załamałam ręce. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam myśleć, czego by tu się pozbyć. Na pierwszy rzut oka - wszystko jest niezbędne!!! A pomocy znikąd. Drugie zastanawianie się. Jeden ciuszek odżałowałam. To jednak nie zmieniło za bardzo sytuacji. Plecaczek nadal wydawał się zbyt mały. W duszy już czułam, że moja podróż do Barcelony może się nigdy nie wydarzyć tylko dlatego, że mam za mały plecak. Czas było na radykalną zmianę w myśleniu, ale moja rozpuszczona dusza nie dopuszczała do siebie myśli, że nie będę miała pięciu sukienek (przecież to oczywiste, że codziennie musi być inna:), że nie będę miała bluzeczek, czy sweterków na każdy dzień. Powoli wpadałam w panikę.

Kalamaki i Meteory 320l
Greckie Meteory 2009 rok

 

Przecież oprócz odzieży w plecaku musza się znaleźć kosmetyki, książka na drogę no i niezbędny aparat fotograficzny z wyposażeniem (drugi obiektyw i lampa błyskowa, dodatkowo zapas baterii do lampy), nie mówiąc o tym, że marzyło mi się zabranie ze sobą robótki do dziergania kolejnego sweterka. Sprawa wydawała się przesądzona. Katastrofa wisiała w powietrzu. Barcelona powoli zaczynała się oddalać.

Aż w końcu genialna myśl - na siebie muszę założyć jak najwięcej z tego co chce ze sobą zabrać. Tak, żeby przejść odprawę bagażową, a potem to już jakoś pójdzie :) Założyłam koszulkę, sukienkę, sweter i płaszcz (to był weekend majowy, ale przecież nigdy nie wiadomo jaka będzie pogoda, trzeba być przygotowanym na każde niespodzianki :) Do tego dołożyłam na szyję mój aparat, a na rękę zawiesiłam dodatkowy obiektyw i lampę błyskową. W plecaku zrobiło się luźniej. Jednak jeszcze nie na tyle, żeby zmieścić pozostałe cztery sukienki i dwa pozostałe sweterki. Jeszcze jakieś rajstopy czekały w kolejce do zapakowania, o bieliźnie i kosmetykach nie wspominając, bo to oczywiste.

L1070430lRóżowa sukienka w zimowym Egipcie 2014

 

Zaczęłam gorączkowo 'główkować', czy może nie mam ukrytego gdzieś w szafach innego choć trochę większego plecaka (ale takiego, który by się mieścił w limicie tych linii lotniczych). Walizkę i owszem miałam, ale za dużą, zatem ona zupełnie odpadała. Półki w szafach przejrzałam, szuflady też i nic.

Wylot miał być już następnego dnia i pozostało mało czasu na spakowanie się i na sen. Mimo to, postanowiłam, że trzeba nabrać dystansu do sprawy i włączyłam sobie jeden z ulubionych filmów romantycznych i zrobiłam ulubiona herbatę. Trzeba odczekać, może relaks przyniesie rozwiązanie.

L1000751l
Nadmorska promenada w Banalmadenie. Hiszpania 2014

 

Położyłam na szli - wyjazd do wymarzonej Barcelony z brakiem sukienek na tymże wyjeździe. Początkowo wydawało się, że nie ma wyjścia z tego kryzysu. W końcu po obejrzeniu filmu i wypiciu Earl Greya coś zaczęło mi się układać w głowie.

- A może bym zabrała takie ubranie, które można szybko wyprać (w razie konieczności) i które szybko schnie

- Zabrać ze sobą rzeczy w podobnych kolorach - co oznacza, że nie będą mi potrzebne trzy sweterki (do każdej sukienki inny) tylko jeden, ale za to na wszelki wypadek ciepły.

- Sukienki wezmę tylko trzy za to z lekkiej tkaniny, żeby nie zajmowały dużo miejsca i nie były ciężkie.

- Aparat i owszem zabiorę (to oczywiste), ale bez lampy błyskowej - po prostu nie będę robić zdjęć w nocy

- Kosmetyków wezmę tylko niezbędne minimum - makijaż będzie oszczędniejszy i mniej maski na twarz będę nakładać (co tam - nikt mnie tam nie zna) :)

- Z bólem serca zrezygnuje z robótki - kolejny sweterek poczeka, aż wrócę :)

- Książka i owszem pojedzie - ale dobór nie będzie tematyczny - tylko zależny od rozmiaru - im mniejsza tym lepiej.

Hrvatska 986l
Chorwackie klimaty 2011 r.

 

Rewolucja jaka się dokonała w mojej głowie - była tak spektakularna, że sama w to nie mogłam uwierzyć :)

Przejrzałam jeszcze raz wybraną garderobę i zajrzałam do szafy. Trzy sukienki się znalazły w podobnych barwach i do tego dobrałam resztę. Bielizna zapakowana, odrobina kosmetyków. Książka wybrana - malutka w rozmiarze, ale tematycznie budziła niepokój - wyglądało, że niebezpiecznie jej blisko do tematyki harlequinów.

Przyszła chwila prawdy - pakowanie do małego plecaczka. Wciskałam, ugniatałam, przekładałam. Plecak zapakowany, każda dodatkowa kieszonka wypełniona po brzegi. Udało się nawet zapiąć zamek błyskawiczny - wyglądał jakby zaraz miał się rozejść na boki, ale jeszcze tak 'od góry' ugniotłam trochę zawartość. Okazało się , że jestem w stanie tam jeszcze upchać dodatkowy obiektyw do aparatu. Jednak od razu wiedziałam, że muszę zabrać ze sobą agrafki, żeby w razie awarii zamka jakoś dopiąć plecak, żeby ciuchy nie wysypały się w samolocie. :) Chyba byłam wreszcie gotowa do drogi. :) Jeszcze nie docierała do mnie prawda, że będę musiała tak oszczędnie gospodarować odzieżą, ale już się tliła nadzieja na powodzenie wyprawy :)

Dodekanez 454l
Rodos 2010 r.

 

Podczas odprawy bagażowej na lotnisku niestety pojawił się drobny problem. Oprócz zdjęcia z siebie płaszcza, swetra i wszelkich metalowych ozdób oraz aparatu z szyi i ułożeniu tego wszystkiego w koszu do prześwietlenia. Pani kontrolerka koniecznie chciała prześwietlić kosmetyczkę... Oraz kazała wyjąć z plecaka obiektyw. Tu chciałam jej wytłumaczyć dlaczego nie powinnam otwierać plecaczka i do tego wyjmować wymienionych przedmiotów, które były w głębi plecaka. Z jej miny wyczytałam, że zupełnie nie zrozumie i nie będzie ze mną solidarnie ubolewać nad pastwieniem się linii lotniczych nad kobiecym wizerunkiem zmniejszając do granic przyzwoitości limity bagażowe. Zaczęłam powoli wyjmować kolejne ciuszki, aż trafiłam ręką na obiektyw, który celowo był w głębi plecaka, żeby nie uległ jakiemuś uszkodzeniu. Potem dokopałam się do kosmetyczki, w której jedynym zainteresowaniem cieszył się wśród obsługi mój fluid, bo jego pojemność odrobinę przekraczał ograniczenie do 100 ml. Moje zbolałe spojrzenie wywołało uczucie litości w celniku i szepnął na ucho koleżance, żeby przepuściła jednak kosmetyk. Machnęła tylko ręką i kazała przejść dalej. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Bo teraz musiałam powtórzyć proces pakowania. Tyle, że pod presją czasu i tworzącej się za mną kolejki. A chyba każdy wie, że ponowne pakowanie z niewiadomych powodów nigdy już nie wychodzi tak sprawnie i zawsze nagle robi się mniej miejsca. Oczywiście tak samo było tym razem :) Udało się w końcu wszystko spakować, udało się nawet ponownie zapiąć zamek plecaka, ale dopiero w samolocie okazało się, że książkę na drogę wsunęłam przez to przepakowywanie głębiej i nawet już nie śmiałam jej wyjmować z plecaka mając w głowie obraz tego jak zamek błyskawiczny przy kolejnej próbie zamknięcia postanawia się zbuntować, a sukienki czy inne niezbędne fatałaszki żałośnie wydostają się na zewnątrz. Książki nie tknęłam. A lot przetrwałam z nosem przyklejonym do szyby okna z widokami Europy z lotu ptaka :)

Dzień Mamy Mama
A tu różowa sukienka na co dzień w Poznaniu :)

To było trudne doświadczenie wymagało ode mnie dużego samozaparcia. Nauczyło mnie jednak, że w podróży można sobie świetnie poradzić bez ogromnej walizki i bez tysiąca kreacji na zmianę. Do tego..... - nie trzeba czekać na walizkę (bagaż główny) i można od razu opuścić budynek lotniska. I nie ma niepokoju, czy moja walizka nie poleciała np do Londynu albo Amsterdamu, kiedy ja akurat ląduję w Atenach . A wszystkie potrzebne rzeczy mam przy sobie. To bardzo uspokajające.

Lista artykułów:

Lubisz mój Blog? Posłuchaj:

muchos_cojones.png

Copyright Romul.pl 2015. All Rights Reserved.