Romul.pl

Biuro Podróży Poznań

 

Lubisz mój blog? Podobał Ci się ten wpis?
Odsłuchaj więc proszę i dodaj do playlisty tę muzykę:

Muchos_Cojones_-_Olśnienie.png

Najciekawsi w Peru są ludzie - Indianie oraz potomkowie Inków lub Europejczyków

IMG 3011ll 

Po 27 godzinnej podróży wylądowałam w Limie- stolicy Peru. W Limie praktycznie nigdy nie pada deszcz. To ogromne miasto nad Pacyfikiem, otoczone pustynią i sąsiadujące z najdłuższym łańcuchem górskim na ziemi, z Andami. Nie widziałam wiele w tym mieście jako, że przylot był w godzinach wieczornych, a kolejnego dnia rano już był wylot w kierunku dżungli amazońskiej. Jednak to co udało mi się zobaczyć, zrobiło na mnie kolosalne wrażenie. Czasem aż tak wielkie, że odwracałam wzrok lub wręcz zasłaniałam oczy ze strachu.

To był ruch uliczny. Może kogoś, kto w tym rejonie świata bywa częściej, już to nie dziwi. Dla mnie to pierwsza wizyta w Ameryce Południowej i powiedzenie, że jeżeli ktoś potrafi prowadzić samochód w Peru, to już żadna droga nie będzie mu straszna uważam za jak najbardziej prawdziwe. Droga z lotniska do hotelu zajęła jakieś pół godziny, a obrazy z ulicy i ruchu samochodów zapamiętam na długo. Zmiana pasa ruchu nawet bez wcześniejszego sygnalizowania tego zamiaru to norma. Wjeżdżanie komuś "przed nos" jest standardem i trzeba po prostu być skupionym i obserwować kto, kiedy i komu właśnie wjeżdża przed samochód czy autobus. Nie ma mowy wtedy o zwalnianiu, żeby manewr był bezpieczny. Droga wyglądająca na "około" trzypasmową, potrafi się zamieniać w cztero- lub pięciopasmową. Wjeżdżanie na zatłoczone do granic możliwości ronda wydaje się walką o życie i utracone cenne minuty. Korki bywają tak koszmarne, że każdy kilometr przejechanej drogi to sukces. W tym ulicznym ferworze mnóstwo policjantów poganiających kierowców, żeby poruszali się szybciej i nie tamowali ruchu. A tu jeszcze piesi wchodzący na ulicę. Nawet kiedy jest to wyznaczone przejście dla pieszych i nawet z sygnalizacją świetlną, to przejście przez ulicę kiedy jest się pieszym podejmuje się na własne ryzyko. Żaden kierowca nie zwolni, bo na przejściu jest człowiek. Wręcz przeciwnie, możesz dostać reprymendę i usłyszysz wściekły klakson, bo zbyt wolno się poruszasz. Początkowo widziałam w tym tylko chaos i zamęt. Potem zrozumiałam, że przy takim ogromnym ruchu i ilości ludzi oraz pojazdów to wszystko musi się poruszać w dość może chaotyczny, ale skuteczny sposób. Specyfika jazdy samochodem i temperament Peruwiańczyków jest widoczna na każdej ulicy.

L1200539ll
Policjantka na ulicy w Cusco pogania opieszałych kierowców
L1200720ll
Policjanci w popołudniowym słońcu Cusco

W okolicach Peurto Maldonado na żółtej rzece Tambopata, która jest dopływem Rio Madre de Dios (rzeka Matki Boga) nie spodziewałam się jeszcze, że jej mieszkańcy i przewodnicy okażą się niezwykle przyjaźni i otwarci. To ludzie szczerzy i życzliwi, a także chętni do pomocy. Z dumą potrafią prezentować bogactwa tych terenów. W wiosce wybudowanej celowo dla turystów można było korzystać ze wszystkich zdobyczy cywilizacji - typu łazienka, ciepła woda i prąd. Jednak prąd był osiągalny jedynie między godziną 17 a 22 i to tylko w tutejszej recepcji. Charakterystyczny był w tych godzinach widok w tym miejscu, gdzie wystawione były liczne gniazda prądowe. Każdy z uczestników ładował telefon lub tablet. Widok dość szczególny w amazońskiej dżungli :) Był to początek pory deszczowej. Jednak jeszcze nie widać było na horyzoncie deszczu, za to wszechobecne były wilgoć i bardzo wysoka temperatura powietrza, które według przewodników poprzedzają przyjście ulewy.

L1180036ll
Lot nad Andami
L1180040ll
Żółty dopływ Amazonki

L1180057ll

W Peru obowiązuje powiedzenie - nie sprawdzaj prognozy pogody. Tu sprawdzanie pogody mija się z celem. Jaka będzie pogoda zobaczysz jutro. Chyba jest w tym trochę prawdy. Deszcz w dżungli był zapowiadany codziennie, padał jednak dopiero czwartego dnia przy wyjeździe :) Chodziliśmy po gęsto porośniętej dżungli w poszukiwaniu ptaszników, małp, kajmanów czy kapibar. Otaczały nas ogromne tropikalne drzewa i rośliny. Fruwały motyle. Dużo kwiatów i krzewów. Różnorodność gatunków roślin w Amazonii jest największa na świecie. Do dziś nie wszystkie rośliny w Amazonii zostały sklasyfikowane, ani nie odkryto wszystkich plemion zamieszkujących ten ogromny obszar lasu amazońskiego. Rośliny tu mogą uzdrawiać lub otruć. Indianie czują ogromny szacunek i respekt dla tego dzikiego świata. Starają się go nauczyć również turystów.

L1180133ll 

L1180152ll

Łodzie czekające na turystów

L1180154ll
Pora wsiadać
L1180399ll
Kapitan łodzi. Znajomość rzeki w jego zawodzie to podstawa. Nawet jak tego nie widać pod powierzchnią wody czają się pułapki.
L1180173ll
Lunch na pokładzie łodzi. Ryż, ryba i pyszna juka
L1180174ll
Bardzo słodkie banany na deser

L1180178ll

Gdzieś po drodze
L1180684ll

L1180184ll
Powrót z zakupów do wioski
L1180223ll

Dwugodzinna podróż łodzią nie była nudna. Papugi Ary przylatują do urwiska i szukają grudek piasku z solami mineralnymi - ich przysmak
L1180197ll
Rodzina żółwi
L1180277ll
Jedna z największych atrakcji tych terenów - biały kajman
L1180279ll

L1180332ll

To sympatyczne zwierzątko to kapibara
L1180338ll
L1180360ll

Rodzinny odpoczynek :)

Ten gąszcz porośnięty jest warstwowo. Ogromne drzewa, które wyrastają wysoko, nawet do 45 m żeby jak najlepiej korzystać ze słońca. Następnie są warstwy niższych roślin, które obywają się już bez tak wielkiej ilości światła słonecznego. Natomiast na podłożu prawie słyszalny jest proces rozkładu i zjadania wszystkiego co upadnie na ziemię. Niemal w oczach znikają ogromne konary drzew, które upadły po złamaniu. Stanowią pożywienie dla różnego rodzaju zwierząt mieszkających w najniższych warstwach dżungli. Owoce i kwiaty wysokich drzew to pożywienie dla małp, węży, czy ptaków. Las ten atakuje zapachami, kolorami i dźwiękami. Dżungla jest strasznie głośna w dzień i w nocy. Ptaki śpiewają, nawołują się i krzyczą. Szelest i odgłosy poruszających się mniejszych zwierzaków, gryzoni czy małpek jest też wciąż słyszalny. Życie w dżungli jest namacalne i uchwytne. Tylko tuż przed ulewą zrobiło się cicho... Zwierzęta pochowały się w swoich kryjówkach i wcale nie wydawały dźwięków.

L1180383ll
Domki w dżungli dla turystów
L1180385ll

L1180722ll
Małpy lubią banany :)
L1180637ll
Konik polny? Nie wiem, ale okaz miał jakieś 15-16 cm długości

Las amazoński należy do najbardziej dzikich i niedostępnych miejsc na świecie. Ja odwiedzałam te miejsca, które dla turystów są przystosowane i przygotowane. Czułam się bezpiecznie i pewnie. Nie czułam zagrożenia nawet kiedy czekaliśmy na pojawienie się ptasznika, którego przewodnik wywabiał z jego gniazda. Przyroda, która mnie otaczała przygniatała swoim zielonością i ogromem. Nawet moje ciało odczuwało rytm dżungli. Próby walki z parnością i wszechobecną wilgocią były daremne. Najlepszym wyjściem było poddawać się temu i chłonąc w jak największej ilości wrażenia z tego miejsca.

L1180463ll
Oczekiwanie na ptasznika
L1180488ll

L1180395ll
Gniazdo ptasie
L1180394ll

L1180431ll

L1180404ll

Niesamowita roślinność amazońska
L1180416ll
L1180496ll
Dzięki tak rozrośniętym korzeniom - drzewo może odchylać się w różne strony o kilkadziesiąt centymetrów, w poszukiwaniu światła słonecznego
L1180524ll
Drzewo erotyczne.... :)

L1180569ll
L1180567ll
Przepiękne, całe pokryte kwiatami drzewo
L1180550ll
Z kwiecistego drzewa pochodzi ten owoc. Jest przysmakiem dla jednego z gatunków małp, którym widać nie przeszkadza duszący i nieprzyjemny zapach
L1180538ll

L1180444ll
Ta ostra maczeta przydała się przewodnikowi po drodze kilka razy
L1180499ll
Motyle były wszędzie :)

L1180514ll

L1180603ll

L1180801ll

 

L1180453ll

L1180645ll

Drzewo o swojsko brzmiącej nazwie - Kapok. Z tego drzewa robione były pierwsze kapoki - kamizelki ratunkowe.
L1180671ll
Zdjęcia nie oddają wielkości - dopiero kiedy człowiek stanie obok tego drzewa, można wyobrazić sobie jak jest ogromne.
L1180582ll
Według przewodnika ten konar leży w tym miejscu od ok miesiąca, a widoczny proces jego rozkładu jest błyskawiczny
L1180625ll
W małym jeziorku powstałym z meandrów rzeki oprócz piranii spotkaliśmy tego zjawiskowego czarnego kajmana

L1180632ll

W tej parnej i wilgotnej dżungli amazońskiej po raz pierwszy słuchałam opowieści o piciu ayahuaski (czyt. ajałaski). Ten temat mnie zafascynował. Poczułam, że to może być jedna z bardziej interesujących rzeczy w tym regionie. Lokalny przewodnik po dżungli opowiadał o swoim doświadczeniu w tej dziedzinie. Widać, że ta tradycja jest tam ciągle żywa i stosowana. Potem gdy była okazja podpytywałam też innych przewodników o ten specyfik. Przewodnik z dżungli opowiadał, że próbował tego napoju cztery razy. Jego przeżycia i odczucia były bardzo specyficzne. Przepełniające ciało i duszę. Głęboko mu zapadły w pamięć i chętnie dzielił się wspomnieniami. Nie polecał jednak żadnemu z nas, a nawet ostrzegał, choć wie, że istnieje pewna liczba turystów, którzy przyjeżdżają do Peru między innymi dlatego, żeby ayahuaski spróbować. Jedni mówią, że to lek na wiele nałogów czy lęków. Inni powiadają, że to nawet lek na raka. On ani nie potwierdzał ani nie zaprzeczał tym opowieściom. Dodał jednak, że każdy człowiek odmiennie reaguje na spożycie tego napoju. Jedni wpadają w głęboka depresję, inni się z niej leczą. Jedni doznają niezwykle przyjemnych uczuć i wolności. Inni czują się uwięzieni we własnych lękach i wizjach. Ciało jest zupełnie bezwolne i nie można panować nad nim. Niektórym takie odrętwienie bardzo odpowiada, ma się świadomość swojego ciała, ale też poczucie, że zupełnie się nad nim nie ma władzy. Dochodzą do tego też dolegliwości żołądkowe - według twierdzenia, że napój oczyszcza umysł i ciało. Wyostrzają się zmysły. A trans trwa długie godziny. Przewodnika z trasy wspinaczki na Machu Picchu też zapytałam o ayahuaskę. Jego odpowiedź była jednoznaczna. Stwierdził, że nigdy nie próbował i nie zamierza. Po relacji jego brata z tego seansu stwierdził, że zupełnie nie jest to przeżycie, w którym chce uczestniczyć. Kolejny zapytany mówił, że próbował tylko raz. Więcej nie będzie próbował, bo przeżył tak wszechogarniający strach, na którego wspomnienie nawet po latach cierpnie mu skóra. W jego przypadku wizja atakującego psa była tak przerażająca, że nie chce jej znowu doznać. Przyznał się przy tym, że od dziecka bardzo boi się psów. I jego wizje po ayahuasce skupiły się tylko na strachach, a nie przyniosły odprężających doświadczeń.

Sadzę, że osoby - szamani, którzy zajmują się przygotowaniem napoju i często go spożywają prawdopodobnie umieją skierować wizje na odpowiednie tory i potrafią czerpać z tego jakieś przyjemności lub nauki. Ostrzegano nas jednak, że nieumiejętnie przygotowany napój i nieostrożne spożycie może nawet doprowadzić do śmierci. Żeby zostać szamanem trzeba długo praktykować u starszego mistrza. W latach nauki adept musi zachować wstrzemięźliwość seksualną i być na diecie ryżowo - warzywnej. Wszystkie lecznicze właściwości roślin przez lata nauki stosuje się najpierw na sobie... Szamani twierdzą, że dzięki ayahuasce przechodzą do wyższych stanów świadomości, kontaktują się z duchami i przewidują przyszłość.

Peruwiańczycy to naród wieloetniczny. Po podbiciu przez hiszpańskich najeźdźców do tego kraju przybyło wielu imigrantów z Europy. Ludność stanowi teraz mieszankę o specyficznej urodzie. Spotkałam niewielu ludzi, którzy rysami przypominaliby Europejczyków. Są zdecydowanie niższego wzrostu oraz krępej budowy ciała. Interesujący swoją innością. Ciekawostką są ich niesamowicie białe zęby mimo, że niewielu z nich ma możliwość korzystania z opieki dentystycznej. Niestety rzadko miałam okazję zachwycania się urodą tamtejszych kobiet. Fascynująco kolorowe stroje kobiet są tym co przyciąga uwagę. Często stroje wykonane ręcznie z wełny lamy czy alpaki. Stroje, które swoim fasonem i kształtem nie zmieniają się od lat, ale bywają odmienne w zależności od rejonu kraju. Mogłam natomiast zachwycać się ich przedsiębiorczością i pracowitością. Napotkane kobiety o ile miały dużo styczności z turystami były chętne do kontaktów. Pozostałe wykazują się nieśmiałością i nie lubią kiedy robi im się zdjęcia, czy zbyt intensywnie przygląda. Może się zdarzyć, że nawet ktoś zapytany o drogę, czy inną rzecz może nie odpowiedzieć i zasłaniając się odchodzić. Zwłaszcza kobiety. To nie wyraz niegościnności czy złego wychowania. Raczej bywa to zawstydzenie z powodu niedostatecznej znajomości języka hiszpańskiego i niepewności. Spotkałam sporo dziergających pań, co od razu we mnie wzbudziło sympatię z powodu swoich zainteresowań tą dziedziną :)

L1190177ll

Przedsiębiorcze mieszkanki okolic Cusco. Z codziennego zajęcie - robienia na drutach uczyniły sposób na zarabianie na życie. Cała wieś jest zaangażowana w wyrób i sprzedaż produktów z wełny
L1190167ll

L1190099ll
L1190112ll

Ta sympatyczna Peruwianka objaśniała cały proces od ścięcia wełny z owcy, lamy czy alpaki do powstania gotowego sweterka, szalika czy ponczo
L1190122ll
Przędzenie wełny
L1190108ll
Rośliny, które służą do farbowania wełny
L1190128ll
Pranie w szamponie z roślin
L1190137ll
Żółta wełna barwiona jest tymi kwiatami
L1190138ll
Zielony kolor dają liście
L1190144ll
Kąpiel w wywarze z liści
L1190146ll

L1190148ll
Żeby kolor utrwalić należy kilka godzin gotować wełnę w odpowiednim wywarze, najczęściej robi się to na takich piecach
L1190120ll

L1190151ll
Warsztat tkacki
L1190152ll
Tkanie
L1190221ll
A to wszystko dzięki tym lamom i alpakom
L1190224ll

IMG 3017ll
W każdym regionie świata interesuję się dziećmi :)

L1190098ll

L1190208ll

L1190211ll

Indianie stanowią chyba najbiedniejszą w sensie materialnym grupę społeczną, ale najbogatszą jeśli chodzi o zachowanie dawnej kultury, odrębności i sposobu życia. Biedni ludzie na wsi pomimo braku elektryczności czy innych dóbr cywilizacji, mają się lepiej od nędzarzy z Limy. W Limie mieszkają i najbogatsi Peruwiańczycy, i najubożsi. Na wsi zawsze znajdzie się sąsiad, który pomoże. I tu nie chodzi tylko o pomoc materialną, ale przede wszystkim o pracę. Jeżeli ktoś we wsi buduje dom, wszyscy mu pomagają. Podobnie jest przy pracach polowych, zbieraniu ziemniaków itd. A po wykonanej pracy też wspólnie spędzają czas popijając piwo albo chicha.

DSC02573ll
Kolorowe Indianki w Cusco - zarabiające na życie pozowaniem do zdjęć z turystami.
L1180835ll

L1180839ll

L1180846ll

 L1180936ll

Na głównym palcu w Cusco odbywał się festyn z okazji 60 lecia jednej ze szkół. Tu grupa tańczących do porywającej i rytmicznej muzyki
L1180942ll
L1180957ll

Szkolna orkiestra na głównym placu miasta
L1180884lll
W Cusco -niegdyś stolicy Imperium Inków, katedra z czasów hiszpańskich
L1190015ll
Panorama przepięknie położonego Cusco - w języku kechua nazwa oznacza - pępek świata

 

Jezioro Titicaca leży na granicy Peru i Boliwii. Leży wysoko w Andach. Na wysokości ok 3800 m npm. Jest najwyżej położonym nawigacyjnym jeziorem świata. Zaskoczyło mnie swoja wielkością i krajobrazami. Łudząco w niektórych miejscach przypominających wybrzeża Chorwacji i Adriatyk. Płynąc po jego powierzchni nie opuszczało mnie przeświadczenie, że musi mieć słoną wodę... :) Sama nazwa pochodzi z języka kechua i oznacza pumę polującą na królika - związana ta nazwa jest z kształtem jeziora. Jednak przewodnik bardzo radośnie uczył nas prawidłowej wymowy nazwy. Tak aby Indianie zamieszkujący wyspę nie robili sobie z nas żartów, gdyż w języku hiszpańskim "caca" oznacza kupę.. Podobno istnieje konflikt pomiędzy mieszkańcami Peru i Boliwii, do kogo należy część nazwy Titi - w języku keczua oznacza pumę, a do kogo Caca. Jako, że ja wpływałam na jezioro od z miasta Puno, które leży w Peru, to jasne było, że ta druga część nazwy jest zdecydowanie Boliwijska. :)

L1200737ll
Okolice jeziora Titicaca powitały mnie zmianą mody - na głowach królują tu kapelusze...
L1200738ll
... i uśmiechy :)

L1200769ll

L1200780ll
L1200782ll

Przy drodze do Puno nad jeziorem Titicaca na wysokości 4335 m npm też mozna kupić wyroby ręcznie robione z wełny lam i alpak
L1200853ll
Mieszkanki Puno
L1200876ll

L1200881ll
L1200883ll

L1200895ll
Ozdoby na warkoczach można było spotkać w całym Peru

L1200898ll

L1200944ll

L1200899ll
L1210618ll

L1210628ll

W Peru obowiązują mundurki szkolne. Każda szkoła ma swój mundurek. Im biedniejsza szkoła tym mundurek skromniejszy. Tu akurat idą dziewczynki z dość prestiżowej miejskiej szkoły
L1200963ll
Łodzie na jeziorze Titicaca
L1200966ll
Współpraca przy cumowaniu

Pierwszym przystankiem w wycieczce po jeziorze była pływająca wyspa. Indianie Uros budują wyspy z trzciny. Z zasady najważniejszy na danej wyspie jest dziadek i on ma głos decydujący. Na tej małej wysepce, którą ja odwiedziłam królował Papa Jose. Jego żona to mama Benedikta. Mieszkały tam jeszcze córki z mężami i wnuczki. Cała rodzina musi się podporządkować decyzjom dziadka. Małżeństwa są aranżowane już po urodzeniu dziecka. W obecnych czasach życie mieszkańców wysp nastawione są na czerpanie zysków z turystyki. Ile w tym jeszcze prawdziwego tradycyjnego życia, a ile już komercja trudno mi powiedzieć. Pewne jest to, że życia na takiej wyspie nie należy do najłatwiejszych. Na trzcinowych wyspach panuje duża wilgoć. Zamokniętą trzcinę trzeba wymieniać co około dwa tygodnie. Aby chronić dzieci przed skutkami wilgoci (takimi jak reumatyzm), smaruje się tłuszczem kormorana. W tej chwili Indianie Uros czerpią energię z baterii słonecznych, które zostały im ofiarowane przez władze. Ja zauważyłam telefon komórkowy ze słuchawkami. Ponoć Indianie korzystają też z telewizorów, które skrzętnie ukrywają przed turystami. Jednak na telewizor się nie natknęłam.

L1200980ll

Pływające wyspy Uros
L1210197ll
Zabudowania z widocznymi solarami słonecznymi

L1210160ll

L1210204ll

L1210262ll
L1210105ll

Powitanie ze śpiewem :)
L1210013ll
Papa Jose uczy jak się buduje wyspę
L1210017ll
L1210018ll

Układanie kolejnych warstw trzciny
L1210023ll
L1210027ll

W miniaturze przygotowane ma nawet figurki papy Jose i mamy Benedikty :)
L1210044ll
Zbudowanie takiej "przydomowej" łódki trwa kilkanaście dni
L1200984ll
Budowa łodzi dla turystów to ok rok pracy
L1210065ll
Oczywiście i tutaj można nabyć rękodzieło z symbolami Uros i Peru

L1210066ll
L1210073ll

L1210121ll
Gotowanie posiłków na miniaturowym piecu
L1210124ll
Dziś będzie świeżo złowiona ryba

L1210123ll
Wypatrzone zdobycze cywilizacji. Telewizora nie spostrzegłam nigdzie, ale krążą słuchy, że też na wyspach bywają
L1210117ll
"Odrobinę" jestem wyższa od mamy Benedikty, ale strój leży jak ulał :)

Fakt, że już Inkom cała społeczność tych wysp nie płaciła podatków i tak pozostało do dzisiaj, może powodować napady zazdrości dla kogoś z Poznania. Sądzę, że i niejeden z mieszkańców Krakowa ma podobne uczucia :)

Na pytanie:

- Czy nie trudno żyje im się na tak małej powierzchni?

Padła odpowiedź:

- Ta wyspa była większa, rodzina mieszkała razem z sąsiadami widocznymi nieopodal. Jednak Papa Jose pokłócił się z sąsiadem i przeciął wyspę na pół, podniósł wielkie pale stanowiące kotwicę. Przepłynął kilkadziesiąt metrów dalej i zacumował.

Teraz żony sąsiadów, żeby poplotkować musza do siebie przepłynąć łodzią. Takie przydomowe łodzie również buduje się z trzciny, zajmuje to kilkanaście dni. Do dłuższych podróży używa się łodzi motorowych. Motorowymi łodziami codziennie rano mężowie córek wypływają do Puno do pracy. Gdy innym mieszkańcom znudzi się obecne położenie wyspy, również podnoszą „kotwice”, którymi wyspy mocowane są do dna i przenoszą się dalej.

Cywilizacja Uro stworzyła te wyspy by ochronić się przed inwazją Inków, a następnie Hiszpanów. Ostatni pozostali przy życiu Uro uciekli tutaj i nigdy nie powrócili już na stały ląd. Ilu z nich żyje tak, bo to ich własny świadomy wybór i chcieliby żyć według tradycji i zasad pradziadów, a ilu żyje tak, bo w stosunkowo łatwy sposób można zarobić na turystach - tego nie wiem. Z pewnością warto zobaczyć to miejsce, żeby choć otrzeć się o dawny ginący świat Indian Uro. Wprawdzie turystyka wydobyła Indian z biedy, ale to oznacza też ingerencję w tą odseparowaną od świata kulturę, która przyjmuje dobrodziejstwa cywilizacji i powoli przestaje być unikatowa. W pewnej chwili będzie już z tego miejsca typowy skansen, nie zaś specyficzny, naturalny dla nich sposób życia.

L1210548ll
Krajobrazy z wyspy Tquile, przypominające wybrzeża Adriatyku

L1210305ll

Kompletnym zaskoczeniem byli dla mnie natomiast mężczyźni na wyspie Taquile na jeziorze Titicaca. Na tej wyspie role lekko są odwrócone. Kobiety uprawiają rolę, a mężczyźni zajmują się robieniem na drutach czy szydełkowaniem. Noszą tradycyjne stroje często własnoręcznie wykonane. Charakterystyczne mają czapki. Kolor czapki mówi jakiego stanu jest to mężczyzna. Jeżeli czapka jest w połowie biała, to oznacza, że jest to kawaler. Czapka cała czerwona oznacza żonatego mężczyznę.

L1210450ll
Żonaty mieszkaniec wyspy Taquile
L1210443ll
Czapka kawalera
L1210326ll
Tu kobiety uprawiają ziemię

L1210452ll
Mężczyźni robią na drutach

L1210291ll

Kiedy spotkasz jegomościa w kapeluszu - to szef wioski. Można go nazwać sołtysem. Tę funkcję wioska przyznaje mu na rok. Wybierany jest spośród wszystkich mężczyzn i obdarzany szczególnym zaufaniem. Robienie dla siebie czapki na drutach ma też wpływ na przyszłość mężczyzny. Musi być tak solidnie zrobiona, żeby nie przepuszczać wody. Zainteresowana dziewczyna robi tzn "test wody". Sprawdza jak długo woda utrzymuje się w czapce. Im dłużej - tym bardziej kandydat jest pożądany na męża. Każdy z nich nosi też na biodrach pas. Również ręcznie tkany.

L1210300ll
Tkany pas z przywieszonym workiem na liście coci

L1210444ll

Jakież było moje zdziwienie, gdy przewodnik opowiedział jaką techniką są tkane i z czego wykonane. Co kilka lat żona ścina warkocze i z włosów tka pas, który mąż ma obowiązek nosić zwłaszcza kiedy wyjeżdża z wyspy na ląd. Romantyczne, prawda? Każdy nosi ozdobny pas, do którego przywieszony jest wełniany worek. Z czapki i wzorów na worku da się wyczytać, czy dany osobnik jest żonaty, jaką pozycję zajmuje na wyspie, ile ma lat, z jakiej rodziny pochodzi, ile ma dzieci i kim jest jego żona. Worek ów służy do noszenia przy sobie liści koki i żucia ich w ciągu dnia. Do czapek, worków i pasów doczepiane są pompony, a ich kolor i ułożenie też mają znaczenie. Żonaci mężczyźni wymieniają się liśćmi koki na przywitanie. To gest tożsamy z podaniem ręki.

L1210445ll
Tkanie pasa z włosów żony na biodra

L1210458ll
Kobiety ścinają co kilka lat własne włosy zaplecione w mnóstwo warkoczyków, które darują mężowi. Włosy wplatane są w pas biodrowy
L1210503ll
Kobiety mogą się zajmować przędzeniem wełny

Zanim Inkowie zostali podbici przez katolików z Hiszpanii mieli trzy przykazania. I one im w zupełności wystarczały. Podpisuję się pod tym stwierdzeniem, że owe trzy przykazania są dostateczne, żeby żyć uczciwie.

1. Nie kłam

2. Nie kradnij

3. Nie leń się

Czy dobremu człowiekowi nie wystarczą te trzy proste zasady, żeby być uczciwym i nikomu nie robić krzywdy? Na tej wyspie nadal stosuje się zasady inkaskiego kodeksu moralnego. Dlatego nie ma na wyspie psów. Jako, że psy służą do stróżowania, to łamałyby zasadę kodeksu. Zdaniem mieszkańców leniłyby się w społeczności gdzie nie ma kradzieży. Wyspa jest pełna ciekawostek. Nie ma tu dróg ani pojazdów mechanicznych, nie ma też hoteli i policji. Jest za to ich własna stacja radiowa. Posiadanie dziecka wiąże się ze ślubem i wspólnym życiem. Nie istnieją rozwody. Na zjednoczenie mieszkańców, oprócz sztywnych zasad moralnych wpływają także zasady wspólnoty. Ziemia i jej plony należą do wszystkich. Wspólne są również dochody z turystyki. Każda znajdująca się na wyspie restauracja oferuje to samo menu i w takich samych cenach.

L1210381ll
Codzienne stroje kobiet
L1210540ll
Strój świąteczny
L1210337ll
Katolickie święta obchodzi się tu wesoło i tanecznie

L1210343ll

L1210359ll
L1210375ll

Bardzo ozdobny i kolorowy strój świateczny
L1210376ll
Często zdarza się, że warstw spódnic jest nawet kilkanaście

Hiszpanie przywieźli ze sobą dziesięć przykazań. Przywieźli też choroby, na które Inkowie nie byli odporni i umierali. Przywieźli ze sobą religię katolicką. Jednak w Peru ta religia przybrała bardziej kolorową formę. Jest bardziej otwarta i naturalna. Do tego bardziej pogodna. Wciąż funkcjonują również wierzenia plemienne i Inkaskie.

L1190014ll

Religia katolicka w Peru ma zdecydowanie cieplejszy i radośniejszy charakter. Wszystkie napotkane krzyże były przyozdobione i przystrojone kolorowo

Trzecią religią jest piłka nożna. Nie zdziwiłabym się, gdyby badania nie wykazały, że jej wyznawcy to 99% mieszkańców kraju :) Ta religia łączy się z największym szczęściem, ale też z największymi łzami rozpaczy. Kiedy drużyna wygrywa to każdy kibić jest w stanie góry przenosić ze szczęścia (może nawet andyjskie szczyty:) i ogłaszać światu swoją miłość do drużyny. Jednak kiedy drużyna została pokonana przez rywala, rozpaczy i nieszczęściu prawie nic nie może pomóc. Jednocześnie nadzieja i wiara w zwycięstwo w kolejnym meczu rodzi się zaraz po porażce i tym bardziej rośnie im bliżej do kolejnego meczu. Obserwowanie Peruwiańczyków podczas oglądania meczu - to dopiero gratka :)

L1190768ll
W Andach - wioska jak widać malutka, ale boisko do gry w piłkę nożną ma pełnowymiarowe :) tak tu się kocha piłkę nożną!
L1190050ll
Widoki z urodzajnej Świętej Doliny Inków

L1190253ll

L1190061ll

L1190062ll
L1190069ll
Bardzo częste w tym rejonie jest ozdabianie domów płaskorzeźbami i rysunkami

L1190256ll

L1190348ll
L1190349ll

Bóg jest miłością
L1190412ll

Położona na wysokości 2900 m npm El Valle Sagrado de los Inkas, czyli Święta Dolina Inków zaczyna się od miasteczka Pisac. Uprawiane do dziś poletka tarasowe oraz przepływająca rzeka Urubamba i malowniczo położone miasteczko stwarzają widok wręcz bajkowy. Pisac to był mój pierwszy kontakt z budowlami Inków. Z niesamowitą architekturą i kulturą. Pierwszy kontakt trochę nieśmiały i z wielkimi oczekiwaniami. Byłam pełna nadziei na wielkie przeżycia i wrażenia. Taka onieśmielona zostałam przez całą wizytę w Pisac. Zupełnie jakbym nie wiedziała co mam sama czuć i co myśleć. Tak było do momentu kiedy stojąc przy murach miasta spoglądałam na Andy. Podszedł do mnie jeden z uczestników wycieczki, sympatyczny Kanadyjczyk i z dużym zainteresowaniem zapytał:

- Czy to jest to czego oczekiwałaś? Podoba ci się to co tu widzisz?

Przez kilkanaście sekund byłam jeszcze "zablokowana", aż wreszcie napięcie wynikające z oczekiwań ustąpiło i mogłam zupełnie szczerze odpowiedzieć:

- Nie, nie tego się spodziewałam. Nie sądziłam, że to tak zaskakująco wygląda. Nie wyobrażałam sobie, że te góry Andy są tak piękne, ogromne i przytłaczające. Nie sądziłam, że będę tak zaskoczona...

L1190267ll
Pisac - stanowisko archeologiczne w Świętej Dolinie Inków

IMG 3067ll

L1190286ll

L1190296ll

L1190315ll

L1190309ll

L1190310ll

L1190299ll

Cmentarz Inków położony na zboczu góry
L1190300ll
Zabudowane wejścia do grobowców rodzinnych
L1190338ll
Sprzedawcy w okolicach Pisac

L1190342ll
L1190396ll
W Świętej Dolinie Inków miałam okazję obserwowania jak się buduje domy i produkuje wyroby z gliny.

L1190398ll
Robienie cegieł z "przydomowej" gliny

L1190401ll
L1190370ll

Produkcja figurek glinianych
L1190409ll
L1190410ll

Kiedy młode małżeństwo wybuduje sobie dom (przy czym często pomaga cała wieś) na dachu domu dla powodzenia i szczęśliwego pożycia na dach stawia się dwa takie byki
L1190365ll

Potem była wizyta w jeszcze piękniejszym miejscu, w mieście Ollantaytambo. To jedna z najlepiej zachowanych budowli - forteca Inków. Święta Dolina i okolice Cusco są pełne budowli i stanowisk archeologicznych. Tu można podziwiać technikę budowania ogromnych kamiennych budowli bez użycia zaprawy. Zadziwiające jest to, że Inkowie mimo, że nie znali jeszcze wynalazku koła ani wozu, byli w stanie takie konstrukcje tworzyć. Jeszcze jedna ciekawostka mnie zaintrygowała - system służby pocztowej. Inkowie zbudowali ogromną sieć dróg. Ich system drogowy był długi na 20 tysięcy kilometrów. Najważniejsza była Droga Królewska biegnąca przez Andy przez 5300 km. Do początków XX w. była najdłuższą drogą świata. Jako, że w górach odczuwalny jest brak wody, przy budowie drogi zadbano też o ciągnący się wraz z nią rów z wodą, dla wygody zdrożonych i spragnionych podróżnych. Przy każdym zajeździe stale dyżurowało po dwóch biegaczy, stanowiących państwową służbę pocztową. Dzięki krótkim odcinkom, które pokonywali, maksymalna szybkość takiej sztafety dochodziła do 400 km dziennie. Najbardziej interesujący jest fakt, iż informacje biegacze przekazywali sobie ustnie.

L1190479ll
Kolejne stanowisko archeologiczne w Ollantaytambo

L1190482ll

L1190509ll

L1190623ll
L1190604ll

Mieszkańcy Ollantaytambo
L1190611ll
L1190668ll

Taksówki w Ollantaytambo
L1190673ll

Lista artykułów:

Lubisz mój Blog? Posłuchaj:

muchos_cojones.png

Copyright Romul.pl 2015. All Rights Reserved.